Ryba po grecku to popularny przysmak, który kojarzy się z wigilią Bożego Narodzenia. Jednak mało kto wie, że potrawa ta nie ma nic wspólnego z Grecją, a swoją nazwę i popularność zawdzięcza komunistycznej propagandzie w PRL. W artykule wyjaśnimy, skąd wzięła się myląca nazwa tego dania, jak pomogła ona w popularności kiepskiej jakości karpia oraz dlaczego prawdziwi Grecy nie znają ryby po grecku.
Ryba po grecku wymysłem PRL
Ryba po grecku to danie, które na stałe wpisało się w polską tradycję wigilijną. Okazuje się jednak, że jego historia sięga czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a popularność zawdzięcza komunistycznej propagandzie.
W 1947 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w sklepach panował niemały kryzys - brakowało niemal wszystkich produktów. Jedyną rzeczą, której nie mogło zabraknąć na stole, była ryba - symbol wigilijnej wieczerzy.
Wówczas to minister Hilary Minc postanowił upowszechnić karpia, jako tani i łatwy w hodowli gatunek idealny na świąteczny stół. Rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę komunistyczna propaganda pod hasłem "Karp na każdym wigilijnym stole". W efekcie ryba ta, wcześniej kojarzona raczej negatywnie, na stałe wpisała się w świąteczną tradycję.
Problem z jakością
Niestety kiepska jakość niektórych karpich sztuk stanowiła problem. Aby zamaskować charakterystyczny, nieprzyjemny posmak stosowano octowe marynaty, które jednak nie zawsze były skuteczne.
Na pomysł przyszły polskie gospodynie, które zauważyły, że mocno przyprawiona potrawka warzywna potrafi zagłuszyć wszelkie niedoskonałości ryby. Tak powstało danie zwane początkowo po prostu rybą w sosie jarzynowym.
Karp na wigilijnym stole dzięki propagandzie
To właśnie propagandowa kampania ministra Hilarego Minca sprawiła, że karp na stałe wpisał się w polską tradycję wigilijną. Wcześniej gatunek ten budził raczej mieszane uczucia.
Ryba ta wcześniej nie kojarzyła się wcale ze świętami, lecz z "mulastym" posmakiem i ostatecznością, gdy już w sklepie nie otrzymaliśmy innego, lepszego gatunku.
Jednak odpowiednio nagłośniona akcja komunistycznych władz pod hasłem "Karp na każdym wigilijnym stole" zadziałała. W efekcie karp na dobre rozgościł się na świątecznych stołach i tak już zostało do dzisiaj.
Wymysł ministra Minca
To właśnie Hilary Minc - minister przemysłu i handlu w powojennym rządzie, jest uważany za twórcę wigilijnej tradycji karpia. Wykorzystał on fakt, że ryba ta jest tania w hodowli, a przy odpowiedniej reklamie może się idealnie sprawdzić w roli świątecznego przysmaku.
Czytaj więcej: Podwyżka opłat za wodę i ścieki w Piekarach Śląskich: mieszkańcy niezadowoleni z świątecznego prezentu
Karp "walił mułem". Pomogły jarzyny
Niestety wraz z masową hodowlą pojawił się problem kiepskiej jakości niektórych karpich sztuk. Aby zamaskować charakterystyczny, nieprzyjemny posmak próbowano różnych metod, jednak żadna nie była w pełni skuteczna.
Sposób maskowania niedoskonałości karpia | Skuteczność |
Płukanie ryby w occie | Średnia |
Marynowanie w wodzie z solą | Niska |
Przełomem okazał się pomysł polskich gospodyń domowych, aby podawać rybę w mocno doprawionym sosie warzywnym. Okazało się, że włoszczyzna całkowicie tłumi nieprzyjemny posmak i sprawia, że mięso jest soczyste. Tak zrodziła się potrawa zwana na początku po prostu rybą w sosie jarzynowym.
Ryba w sosie jarzynowym bez nazwy
Danie, które dziś znamy jako ryba po grecku, przez pewien czas w ogóle nie miało ustalonej nazwy. Po prostu podawano karpia w sosie warzywnym, co miało zamaskować jego wady.
Jak wspomniano, to polskie gospodynie wpadły na pomysł takiego sposobu podania ryby:
- Dostrzegły, że mocno doprawiona włoszczyzna potrafi zagłuszyć wszelkie niedoskonałości karpia
- Dzięki warzywom ryba była też bardziej soczysta
W ten sposób kiepskojakościowy surowiec zamieniono w smaczny, świąteczny przysmak, który już na stałe wpisał się w polską tradycję.
Egzotyczna nazwa ze względu na modę
Skąd jednak wzięła się egzotycznie brzmiąca nazwa ryba po grecku? Jak się okazuje, jest to zwykły zabieg marketingowy, mający podnieść atrakcyjność dania w czasach, gdy wszystko co zagraniczne budziło zainteresowanie i było modne.
W latach PRL-u, przy chronicznym niedoborze wielu produktów, towary zza granicy cieszyły się niezwykłą popularnością. Podobnie było z nazwami dań - egzotyczne brzmienie miało przyciągać klientów. I tak na przykład śledź podawano po japońsku, a fasolkę po bretońsku. Ryba w sosie jarzynowym również otrzymała "zagraniczną" nazwę i odtąd funkcjonuje w polskiej kuchni jako ryba po grecku.
Tradycyjny przysmak nieznany Grekom
Mimo greckiego rodowodu w nazwie, samo danie nie ma praktycznie nic wspólnego z kuchnią grecką. Typowa grecka potrawa z ryby i warzyw nosi nazwę psari plaki i istotnie różni się od tego, co my nazywamy rybą po grecku.
Jak wspomniano, nazwa była jedynie chwytem marketingowym, mającym podnieść atrakcyjność dania. Skąd więc różnice?
- Greckie psari plaki dusi się na blasze, a naszą rybę smaży na patelni
- Grecka wersja podawana jest wyłącznie na ciepło. My jadamy również na zimno
- Grecy używają innych warzyw - pomidorów, bakłażanów, cukinii. My stosujemy głównie włoszczyznę
Jak widać, nasza ryba po grecku to danie całkowicie polskie, z grecką nazwą jedynie dla podniesienia atrakcyjności. Żaden Grek nie rozpoznałby w niej swojej tradycyjnej potrawy.
Podsumowanie
Ryba po grecku to danie, które na stałe wpisało się w polską tradycję wigilijną. Jak się jednak okazuje, jego historia jest dość zaskakująca. Popularność zawdzięcza propagandzie w czasach PRL, a nazwa ma wymiar czysto marketingowy. W rzeczywistości potrawa nie ma praktycznie żadnych związków z Grecją.
Karp, który dziś kojarzy nam się ze świętami, swój świąteczny status zyskał dzięki kampanii ministra Hilarego Minca. Kiepska często jakość rekompensował mocno doprawiony sos warzywny, który wynaleźli Polacy. Z czasem danie otrzymało "egzotyczną" nazwę mającą podnieść jego atrakcyjność.
Ryba po grecku swoją popularność zawdzięcza zatem komunistycznej propagandzie i pomysłowości polskich gospodyń. Nazwa ma charakter czysto marketingowy. Nie dość, że samo danie jest wymysłem Polaków, to na dodatek prawdziwi Grecy go nie znają.
Mimo iż ryba po grecku nie ma nic wspólnego z Grecją, na stałe wpisała się już w polską tradycję świąteczną. I pewnie niewielu z nas wyobraża sobie Boże Narodzenie bez tego smacznego, choć oryginalnie polskiego przysmaku.